Strona:Edward John Hardy - Świat kobiety.djvu/70

Ta strona została skorygowana.

rozświetlić przedmiot z punktu widzenia dziecka i po­stawić się na tym punkcie; tu więc trzeba wielkiéj pomysłowości, ażeby się do niego zastosować. Jeżeli kto, ucząc dziecko, niecierpliwi się jego brakiem pojętności, niech spróbuje, jeśli tego nigdy wprzódy nie robił, pisać lewą ręką i niech pamięta, że umysł dzie­cka podobnym jest do niewyrobionéj ręki.
Czyż potrzeba przypominać, jak wiele nauczy­ciel powinien miéć wrodzonéj sympatyi do wieku dziecięciego, ażeby go rozumiéć? Są jednak tacy, co zdają się zupełnie niezdolni powrócić myślą do własnéj młodości, robią oni na uczniach wrażenie, że urodzili się już dorosłymi. Dziecię odczuwa, gdy nie jest ro­zumiane, lub źle rozumiane, i nie ma odwagi wyznać dręczących je trudności. Kto nie bada ludzkiéj natu­ry, nie może być dobrym nauczycielem. Zasada, przy­jęta przez kapelanów przy więzieniach wojskowych, może być również przystosowaną do dzieci. „Należy zapomocą wszelkich możliwych środkow, a szczegól­niéj wzbudzeniem zaufania, poznać charakter i usposo­bienie więźniów.” Dawni Jezuici, którzy byli mistrzami w sztuce wychowawczéj, zwykli byli spisywać potaje­mnie uwagi nad każdym uczniem — a następne pokole­nie, przeglądając te spisy, mogło dopiero ocenić ich prawdziwość, stwierdzoną późniejszém życiem.
Inny jeszcze zwyczaj panował u Jezuitów, — po­dajemy go dla tych, którzy sądzą, iż nauczanie małych dzieci nie wymaga wielkiéj zdolności i wiedzy. Naj­lepsi nauczyciele w ich szkołach przeznaczani byli do niższych klas. Kiedy bowiem z dobrą wolą, pamięcią i rozumem każdy może posiąść potrzebną wiedzę do wyższego wykładu, niektórzy tylko mają odpowiednie