Strona:Edward John Hardy - Świat kobiety.djvu/88

Ta strona została skorygowana.

oblicze, jakie kobiecie przystoi, — wiedziéć, że jeśli obowiązkiem męża jest dostarczać pieniędzy, obowiązkiem żony jest czynić mu życie miłém, — powinna więc starać się być przyjemną, bo tym tylko sposobem potrafi ugruntować domowe ognisko, które jest najprawdziwszém szczęściem człowieka. Wszystko to wymaga przedślubnego katechizmu.
Literaci i ludzie talentu skarżyli się niekiedy na dziecinną zazdrość żon względem ich pracy. Starożytny filozof, który przez trzy lata nie podnosił oczów, z obawy, żeby nie padły na kobietę, musiał zapewne doznać jakiéj krzywdy od istoty rodzaju żeńskiego właśnie w chwili, gdy się zatapiał w abstrakcyach. Jest-to błąd płytkiego umysłu. Kobieta rozdarła na sztalugach, w paroksyzmie gniewu, płótno, nad ktorém mąż pracował; druga ze złośliwą determinacyą śpiewała gamy, lub egzercytowała jakąś straszliwą sonatę wówczas, gdy autor zasiadał do swego biurka. Inna znów (jakkolwiek trudno w podobną przewrotność uwierzyć) śpiewała jakąś piosnkę w tymże samym pokoju, w którym mąż jéj, znakomity poeta, kończył prześliczny, misternie wykończony sonet, — a to wszystko z gniewu i zazdrości, z powodu wymarzonéj nieraz przewiny. Gdyby te żony przed ślubem przejęły się zasadą katechizmu, wiedziałyby, że ten lekceważony mąż jest zawsze ich bliźnim, a zatém winne mu są przynajmniej tyle względów, ile każdemu innemu.
Przedślubne miesiące, zwykle poświęcone wymyślaniu i obstalowywaniu strojów, mogłyby być daleko lepiéj spędzone przez panny, gdyby od chwili narzeczeństwa poświęciły się przygotowaniu do przyszłego