sze prośby. Podaję tu fragment otrzymanego listu od pewnéj damy.
„O ile możności najtreściwiéj przedstawię moje życzenia, oraz okoliczności, w jakich się znajduję. Przystępuję więc odrazu do rzeczy. Chciałabym pójść za mąż. Przypuszczam, iż nie będziesz pan miał o mnie złego wyobrażenia, ponieważ wypowiadam to otwarcie komuś, co ma tak obszerne, jak pan, koło znajomych. Kiedy kobieta widzi coraz gęstsze srebrne nici w swych włosach, a na twarzy tworzące się zmarszczki, potrzeba jéj zacząć myśléć o sobie, jeśli nie chce w samotności, niekochana i niekochająca, spędzić reszty życia. Nie uśmiecha mi się wcale los podobny, chyba, że już taka jest wola Boga. Muszę więc czynić odpowiednie starania. Mam lat trzydzieści pięć, nie jestem ładna, mając ciemną płeć, chudą figurę i ostre rysy. Wzrost mój nie przenosi 4 stóp i 10 cali, ważę od dziewięćdziesięciu do dziewięćdziesięciu ośmiu funtów, ale zdrowie mam niezłe, doktorzy zaś twierdzą, iż mogę żyć jeszcze lat czterdzieści.
„Dom mój rodzinny położony jest w głębi prowincyi i pośród moich znajomych niéma ani jednego, któregobym poślubić chciała, chociażby się nawet o to starał. Chciałabym znaléźć dobrego, zacnego człowieka, lat około pięćdziesięciu, inteligencyi średniéj, dobrze wychowanego, z takim przynajmniéj majątkiem, coby dla nas obojga wystarczył. Wiek może być od lat czterdziestu pięciu do sześćdziesięciu pięciu, ale wymagam zupełnéj trzeźwości; wolałabym wdowca, niż kawalera; pragnęłabym, ażeby lubił dom i przenosił towarzystwo żony nad wszelkie inne. Co do mnie, sądzę, iż mogłabym być wierną, kochającą żoną, zdol-
Strona:Edward John Hardy - Świat kobiety.djvu/94
Ta strona została skorygowana.