ją ich rywala, często najobojętniejszego sobie. Te, co tak czynią, porównaćby można do szaleńca, ucinającego sobie nos dla ukarania twarzy, gdyby podobny postępek nie zasługiwał na gorsze potępienie.
Jest jeszcze jeden powód bezmiłosnych małżeństw; ten, choć pochodzi ze szlachetnéj pobudki, rzadko jednak prowadzi do dobrych rezultatów. Jeśli uczciwy człowiek dał czasem mimowolny powód do plotek, lub wzbudził nadzieję małżeństwa, czuje się potém do niego obowiązany, choćby nawet nie kochał wcale, albo téż miłość jego ostygła. Z rezygnacyą wówczas ofiaruje sam siebie na ołtarzu hymenu. Wprawdzie mężczyzna nie ma prawa igrać z cudzém uczuciem, powinien baczyć na siebie, — jednakże panna, która przyjmuje podobną ofiarę, nie dba ani o swoją godność, ani przyszłe szczęście.
Shakespeare w ten sposób mówi o wieku męża:
Niechaj od kobiety będzie
Mąż starszy nieco wiekiem; zrówna się z nim ona
I w małżeńskiém pożyciu sercem jego władnie.
Bo chociaż, chłopcze młody, my cenimy siebie,
Niestałą bywa jednak jeszcze wola nasza —
Częściéj ona cel zmienia i dążeń kierunek,
Niźli wola kobieca...
Wiejska kobieta poślubiła nicponia. Zapytana, dlaczego to uczyniła, odparła swoją gwarą: „Miałam tyle ciężkiej roboty, żem jéj podołać nie mogła. Gdybym nie pojęła męża, musiałabym kupić osła.” Trudno szanować kobiety, idące za mąż jedynie dlatego, żeby miał je kto odziewać i karmić, ale cóż innego