Strona:Edward Redliński - Konopielka.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

A czy w tem białym kościele ta większa wieża już dobudowana?
Nie, jest jak było, tylko ta mniejsza.
O, i ona strasznie wysoka! Gadajo, że jak z niej wyskoczyć, to sie leci już nie na ziemie ale do nieba! A podobno dzieś koło stacji jest takie miejsce, że dołem jado pociągi, góro samochody, czyż to prawda?
Tak, wjadukt koło dworca.
Dołem pociągi, góro samochody! słyszysz Kaziuk? A tego człowieka, co chodzi w czapce z dzwoneczkami, zna?
Znam, znam. Ma dzwoneczki na czapce i woła: komu terpentyny! Komu terpentyny!
To ten! Mówio, że on bardzo uczony i od nauki sfiksował, prawda?
Tego nie wiem.
To może i Natośnikowego Stacha zna, pyta sie Handzia, on też w Białymstoku. Nie zna? W budce stoi, piwo sprzedaje?
Chyba nie znam, budek w mieście dużo.
E, jego to na pewno zna: ma dwa złote zęby na przedzie.
Nie przypominam sobie.
Mieszkanie ma takie, że opowiadajo, woda sama leci. Pan teras z niego, w kapelusie chodzi. A do Taplarow całkiem nie zagląda. Żenił sie i nikogo, nawet matki nie zaprosił. Wyrodził sie.
Pogadawszy, dzieci wyiskawszy, Handzia do garkow sie bierze. W jednym ciepła woda czeka, w drugim kapusta i zacierka pod przy-