wie, że głowa okrągła, lezie i myśli, że po płaskim lezie. Pani mowi, że jakby człowiek szed prosto i szed, to do żadnego końca świata nie dojdzie, tylko przyjdzie wkoło na to miejsce, skąd wyszed. Tak samo wesz, jakby szła prosto, to przejdzie o, tak: z czubka głowy, koło ucha, pod brodo, do drugiego ucha i znowuś na czubku siedzi.
Ale ale, mówie, toż by sie tam pod spodem człowiek urwał i poleciał!
Tak samo spytał sie Kaziuk Dunajow. A pani na to: a wesz urwie sie? A mucha z sufitu?
E, bajdy, mucha co innego. Toż człowiek pazurow nima!
Ale pani opowiadała, że zna człowieka, co tak ziemie wkoło objechał jak wesz głowe i pod spodem nie zleciał i na stare miejsce wrócił.
O, choroba! I żyje?
Żyje. No, to już pójde. Do widzenia.
Tak powiedział: dowidzenia! A co on, urzędnik? Co on, stary męszczyzna? Dowidzenia? Może dzie wyjeżdża, do wojska, na służbe, do więzienia? Dowidzenia! powiedział nogo noge przybił, sie skłonił czapke zdjąwszy, odyjść chce.
A chodźno tu, mówie, widać rozpuściło jego, że swojego ojca pisać uczy, za mądrzejszego ma sie, czy co? Biore smurgla za ucho niezamocno: Ty widze szutki stroisz, a? Jakie dowidzenia? Dzie dowidzenia! Tu bratku, tobie nie miejsce na śmieszki! Zapamiętaj: szkoła
Strona:Edward Redliński - Konopielka.djvu/138
Ta strona została uwierzytelniona.