I co oni w tych Bokinach zrobili?
Tam progi byli. A oni podobno wzieli rozkopali te progi mięż gorami. Nu i progow nima i bagno spłyneło.
Choroba, jak oni w wodzie kopali, dziwi mnie: A co z naszymi łąkami?
Te wyższe podsychajo. Ale już na szlamach trawa pokazuje sie, jeszcze rzadka, ale rośnie nawet ładnie.
I czyje bedo te nowe łąki?
Nie wiadomo, ziemlomiery obmierzajo.
To nie wyjechali?
Ha, jeszcze dwoch przyjechało!
Młode, stare?
Same młode.
A żeb ich małanka popaliła! To wy naprawde mowicie, że już rzeki nima? Nijak nie moge przedstawić sobie widoku na kurhan, że sie wody nie odbijajo! Chce do okna wstać, ale dzie tam, plecami ruszyć nie moge. Póki moje oczy nie widzieli, wierze i nie wierze. Matkoboska, to my już nigdy, tatu, nie pojdziem po rybe z brodniami? Z kłomlami?
Nie! Chiba wezme połamie! Abo spale!
Nie łamcie, może jeszcze co odwróci sie? A pola, jak na polach?
Pod kurhanem rośnie po staremu, ale od łąkow jęczmieni marniejo. Tak samo koniuszyny, konopi. Pódsychajo.
A żeb ich, tych dobrodziejow, spaliło! Że to nima na nich kary!
Strona:Edward Redliński - Konopielka.djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.