Strona:Edward Słoński - Wiśniowy sad.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

Blade świtanie siadło między nami
i obłąkało nas swojem jaśnieniem,
a z kątów na nas noc ogromnym cieniem
patrzała, mrokiem pachnąca i snami.

Usta wonnemi rozkwitły różami,
a w oczach ognie gorzały płomieniem —
pierwszej miłości owiani marzeniem,
pod gasnącemi staliśmy gwiazdami.

I była cisza od świtania blada
i od miłości naszej pełna dziwu.
A my słyszeliśmy, jak kwiat opada

z jabłoni i jak serca drżą z przypływu
krwi, i jak w piersiach zmartwychwstaje życie
pod gasnącemi gwiazdami w błękicie.