Strona:Edward Słoński - Wiśniowy sad.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.
POŻEGNANIE

Więc nigdy?... Dobrze... Do drogi gotowa
łódź... Nieruchome stoją wód rozlewy...
Dobrze... Odpłynę sam, a ty bądź zdrowa!
A jeśli kiedy w krzyku białej mewy
mój głos usłyszysz, pomyśl, żem legł w grobie
z tym krzykiem strasznym i z myślą o tobie.

A krzyk był twojem imieniem, a imię
twoje ostatniem było mojem słowem,