Strona:Edward Słoński - Wiśniowy sad.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

Dokoła półmrok różowy
i cisza, i śniegu skrzyp...
Srebrzysta jasność ponowy
z zamarzłych sączy się szyb.

Umilkły dźwięki pianina,
zagasły w śniegach, jak skra...
Coś jeszcze duszę zaklina,
coś woła i gra... i gra...

Znieruchomiały twe ręce,
twe ręce białe, jak śnieg, —
drży jeszcze haft na sukience,
jedwabny mieni się ścieg.

Sen trwał tak krótko, tak krótko —
i smutek na sercu legł...
Za oknem cicho, cichutko
na dachach ściele się śnieg.