Strona:Edward Słoński - Wiśniowy sad.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.
2

Płakały ręce kochane
i biły w serce, jak w dzwon,
melodye jakieś nieznane
śpiewały moiłść i zgon.

Porwałem ciebie i niosę
w ten czysty, srebrzysty śnieg,
przez jakieś pola bezgłose,
przez siedem borów i rzek.

Porwałem ciebie, jak z bajki,
z za siedmiu borów i rzek.
Zagrały nam wichry-grajki,
zaskrzypiał pod nogą śnieg.

I poszedł gdzieś w białe światy
płacz wichru i śniegu skrzyp,