Strona:Edward Szymański - Słońce na szynach.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.
Westchnienie

Głód życia
rękom nie da spocząć
do wieczoru.
W dzień blady
krokom prędkim
stopy ściska strach...

o świcie
znów na działkę roboczą
wzdłuż torów
idziemy bić podkłady
umacniać przykrętki,
między szyny
żwir kłaść i piach.


Uciec trudno
przed ostrym lokomotyw śpiewem
skądś i dokądś pędzącym
bez nas
i nie o nas...

więdną nam w dłoniach
brudne
kwiaty chorągiewek —
w niebo dymem się sączy
pustka nieskończona.