Prowadzona błędnie podług tych zasad i całej surowości dawnych w tej mierze przesądów, Delfina Stawska, pozbawiona od młodych lat rodziców, u ciotki w stolicy od dzieciństwa przebywając, zajaśniała w szesnastym roku na wielkim świecie, całą świetnością urocznego życia poranku. Twarz powabna, kibić kształtna, nieśmiałość pełna wdzięku; coś trwożliwego w spojrzeniu, uprzejmego w uśmiechu, liczne do tego pochwały dawane starannemu jej przez ciotkę wychowaniu i pięknemu posagowi; wszystko odznaczało Delfinę w towarzystwie, jak to świetne zjawisko, które każdego oczy wabi i zachwyca, póki nie zniknie lub nie spowszednieje, odświeżywszy na moment rozmowy znudzonych w mieście próżniaków. Oprócz zaś wdzięku, który zwykle przedstawia widok zaczynającej swój zawód w towarzystwie nowej i urocznej istoty, tak wiele takowe zjawisko porusza sprężyn ukrytych namiętności, tyle wznosi pretensyi i nadziei, tyle wznieca porównań i zazdrości, iż trzeba żyć w tym ciasnym obrębie rozgorączkowanym tylu namiętnościami, co zowią wielkim światem, ażeby wiedzieć, ile tak mały wypadek ruchu i wrażenia sprawić może.
Strona:Elżbieta Jaraczewska - Powieści narodowe 01.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.