prowadzona, szczęśliwa Emilka. Wyćwiczona jednak w pozorach Zofia, zawsze przy gościach więcej od siostry pochwał odbierała, chociaż Emilka od domowych ciągle bardziej kochaną była. Dobre jednak i czułe serduszko Emilki, ciesząc się, iż się Zofia tak powszechnie podoba, cierpiało często, widząc ulubione dotąd w sąsiedztwie towarzyszki, i zwykle ją pieszczące osoby, mało teraz na nią zważające. Nie znała i nie mogła jeszcze zrozumieć Emilka, jaki wdzięk mają dla świata pozory i nowość, i pomimowolnie ją to zasmucało. Z najczulszą też wdzięcznością pokochała, Wojewodzinę Trocką, dawną ojca przyjaciółkę, o ćwierć mili od nich, w Brzoznowie mieszkającą, która jedna w sąsiedztwie zawsze jej tęż samą przyjaźń okazywała. Pierwszy raz nawet na Zosię się obruszyła, gdy ją po powrocie z Brzoznowa przez siostrę ujrzała przedrzyźnianą (talent, któren Zosia doskonale posiadała, i do którego się zwykła uciekać, gdy matkę lub pannę Rozalię w dobry humor wprowadzić chciała). Nie widziała jednak Emilka aby ją matka o to napomniała, póki jej ojciec nie skarcił: co jej się bardzo dziwnem zdawało.
Strona:Elżbieta Jaraczewska - Powieści narodowe 01.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.