Strona:Elegie Jana Kochanowskiego (1829).pdf/035

Ta strona została przepisana.

Wszak i Danaę wieża żelazna zawarła
Jednak rygle wysokie złota rosa zżarła,
Złotu i Eurifila uległa zwiedziona,
Że mąż z tajni wydany pod ciosami kona.
Czułą była natura na śmiertelnych plemię,
Kiedy kruszec głęboko ukryła pod ziemię,
Gdy go słońce nieznało, niebywały wrogi,
Ni tak różne do piekieł prowadziły drogi,
My nieszczęsnie dowcipni złoto wyszukali,
Nędzom z niego poczętym rozmnożyć się dali,
One budzi do mordów, z ziemią równa grody,
I wielkie do imienia pochłania narody.
Lecz darmo głuchym uszom z prawdą się ozywać,
Ona staréj swej piosnki nie przestaje śpiewać:
“Próżna miłość bez złota, jeżeliś ubogi,
Za nic pieśni cnotliwe, opuść moje progi!„
A więc, gdyby nie złoto kute z gór odwiecznych,
Miłośćby niezaznała promieni słonecznych?
Jeżeli starym wieszczom wierzy świat dzisiejszy,
Wie, że nad wszystkie bogi Amor jest dawniéjszy,
On walczące żywioły przyjaznie zgromadził
I zgodnie powiązany ten świat wyprowadził.
On jeden, gdy się wszystko staje i przemienia,
Wieczną koleją każde ogrzewa stworzenia.
Święty bożku! któremu i morza i lądy
I świat nieogarniony poddaje się w rządy,
Jeśli u ciebie złoto przekupne nie nada.
Jeśli dla dobra wszystkich twa potęga włada,