Strona:Elegie Jana Kochanowskiego (1829).pdf/063

Ta strona została przepisana.

Ty uczysz deptać przepych, czujne troski morzyć,
Ty nauczasz biedaka, jak dumę ukorzyć,
Nieświadomych broń wodzisz, umysł zbawiasz trwogi,
Po miejscach niebezpiecznych ty prowadzisz nogi.
Tu chłopcze! z krasnym wieńcem i pisanym dzbanem,
Przepadł, kto się ratuje życiem niepijaném,
Nic ja nie chcę, gdy smutna uderzy godzina,
Wtedy ani mi wieńców, ani dacie wina;
Dziś je dajcie! gdy wejdę w Plutona pieczary,
Proch sam wypije wasze niepopłatne dary,
Długa nadzieja życia krótkiego nie cieszy,
Cugle koniom puściwszy szalenie rok spieszy,
W przelocie chwile chwytaj, bo kto mądry zgadnie,
Czy za tą, którąś zronił, gorsza nie przypadnie? —
Żegnam cię twarda Hanno! ni pieśni ofiara,
Ni cię miłość zmiękczyła, ani rzadka wiara,
Jużem ja postanowił więcéj się nie łudzić,
Ni dumnéj nasługiwać, ni żalami trudzić,
Znajdę, co mą stateczność będzie miała w cenie,
A ciebie późno gorzkie ogarnie wspomnienie. —
Ale cóż ja wyrzekłem? w co mię błąd mój wprawił,
Jażbym kiedy o tobie pamięci się zbawił? —
O błogie owe chwile, o nocy stracona,
Gdy kiedyś wierzącego tuliła do łona! —
Lecz, gdzieście puchar skryli? — Nie psujcie ochoty,
Po co te Kuryuszów, te Fabrycych cnoty! —
Uczono was, że czasem i Kato uparty,
Lubił krzepiące wino i wybaczał żarty, —