Strona:Elegie Jana Kochanowskiego (1829).pdf/076

Ta strona została przepisana.

Jako wymyślnik Amor brakuje w piękności,
Sam on piękny, do pięknych słuszne prawa rości,
Sam młody, młodość tylko w oczach jego ładną,
Nie schyla się po ciernie, gdy róże opadną,
Nagiemu, nienawistną zbyteczna zasłona,
Gorzéj jeszcze zmyślone zakrąglenie łona,
On strojom prawa daje, w nim wdzięków nauka,
On wie, w czém się z naturą nie pokłóci sztuka, —
Kiedyś, gdy wiek zazdrosny podstąpi nieznacznie,
Gdy po licach jesiennych bruzdy orać zacznie,
Wtedy on już wybaczy na wszelkie sposoby,
Walkę zczasem zwodzoną o wasze ozdoby,
Wtedy niech mu się sztuka usłużna zastawi,
Niech pokrywa to czego skąpy wiek pozbawi.
Dziś kiedy lica wolne od czasu napaści,
Po co je szpecić mają bielidła i maści?
Płeć téż wcześnie bielona swoję białość traci,
I w kwiecie wieku młodéj zbywa się postaci,
Ta co białą bydź mogła jako śnieg téj skały,
Na który prochy ziemskie nigdy niepowiały,
Dzisiaj stara za świéżość, a za białość blada,
W dwudziestym jeszcze roku z babkami już siada.
Która chce długo istną pięknością się zdobić,
Niech nigdy nieprzemyśla piękniejszą się zrobić;
Piękność z natury daną niech szanuje młoda,
Bo w miłości nic nie masz jak świéża uroda.