Strona:Elegie Jana Kochanowskiego (1829).pdf/084

Ta strona została przepisana.
ELEGIA  VII.

DO TĘCZYŃSKIEGO.


Czwarte podobno lato Tęczyński nastaje,
Odkąd ciebie dalekie zatrzymują kraje,
I dopóty powrotu ku nam nie oznaczysz,
Aż wielkiéj Hesperyi granice zobaczysz.
Choćbyś skrążył pohubne Oceańskie wały,
Drogi, któremi błądził Ulisses bywały,
I te, któremi Jazon Peliacką nawą,
Po złote runo dzielną zasłynął wyprawą,
Od wschodu czy na zachód słońce wóz swój toczy,
Nic milszego nad kraje Auzońskie nie zoczy,
Tym polom, ni upały ani zimy szkodzą,
Chłody ciepłem, upały chłodem się łagodzą,
Tutaj z życzliwém niebem w przymierzu zagony,
Wielokrotne wieśniakom rozwijają plony,
Tu mało pilnéj pracy Ceres się uiści,
Tu się lubi rozcieniać Bachus gęstoliści,
Tu lasy owocowe — od Pallady dane,
Niosą dary oliwki po połach rozsiane,
Choćby górą Perseusz niósł głowę Gorgony,
Chmura gradu nie puści na Auzońskie plony,
Tu ani droga wężów przechodem znaczona,
Ni syczy żmija zdroju letniego spragniona,