Strona:Elegie Jana Kochanowskiego (1829).pdf/100

Ta strona została przepisana.

Boś znał, że kto własnemi niewzmoże się sprawy,
Tém go czarniéj okryje cień ojcowskiej sławy,
Przeto Alcydowemi zagrzany przykłady,
Przez lądy i przez morza szedłeś w jego ślady,
Ile przemogłeś nieszczęść, ile zwalczył trudów!
Przeszedłeś nawet stepy barbarzyńskich ludów,
Do tego, ni Eurysthej, ni chytra macocha,
Ale sława cię wiodła co zapasy kocha,
Tak wyuczony w sztukach wojny i pokoju,
Przeważałeś w obradach, wyprzedzał do boju,
Jak żołnierz wprawny z obu rąk wyrzuca gromy,
Tak ty w każdéj potrzebie dzielny i świadomy.
Tyś wierny tłumacz prawa, sędzia nieujęty,
Tyś ginących kotwica, zbłąkanych port święty,
W najwyższych sprawach państwa gdyś roztaczał słowa,
Niewiedzieć co zwalczało, rozum czy wymowa?
Togę rzuciwszy, gdy wróg zachrzęszczał puklerzem,
Wodzem byłeś przezornym, jak dzielnym żołnierzem.
To co śpiewam Libijskie powtórzą mi brzegi,
I tarczą twoją Maurów odparte szeregi,
Świadczą ze skał Ryfejskich grody postrącane,
I pola, Moskwicinów trupami zasłane,
I brody Obertyńskie, które krwią zasiękły,
Gdy przed piorunną ręką pierzchał Dak ulękły,
Ten dzień prawdę zapisał, że w boju nie tłumy,
Lecz serce wojsk zwycięża i wodzów rozumy. —
Gdyś ty był zachowawcą, wroga ni przemocy,
Nie zaznały powiaty na naszej północy,