Strona:Eliška Krásnohorská - Powiastka o wietrze.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

Dzieci ujrzały, że znajdują się pomiędzy posępnemi skałami. Witek prosił choć o kawałek suchego chleba, ale i tego już Dorotka nie miała. Tylko jedno jéj pozostało: a to jéj wielka miłość dla brata. Płaczącego, zziębniętego i głodnego wzięła na łono, przykryła chusteczką i sukienkami, głaskała i cieszyła, aż też sen go zmorzył. Wtedy dobra siostra modliła się gorąco do Boga za braciszka, bo tylko o niego miała kłopot, i jego cierpienia ją bolały, gdyż o siebie była spokojna w tem przeświadczeniu, że w podróży, która miała cel poczciwy, pobłądzić nie może. Wtem usłyszy naraz jakoby psa szczekanie, widać że było ludzkie mieszkanie w pobliżu. Brat spał, wzięła go tedy na ręce i niosła, choć było jéj ciężko, i szła w stronę, zkąd ją dolatywało szczekanie.
Ledwie wyszła za pierwszą skałę, aliści odezwało się straszne wycie i brzęk łańcucha, a wnet zobaczyła opustoszoną chatkę, podpartą podporami i jakoby przylepioną do skały. Groźny pies z łańcuchem na karku obchodził chałupkę naokół i szczekał przeraźliwie. Witek się obudził, a rozgniewany, że go pies przebudził, chwycił za kamień i chciał nim psa ugodzić. Pies zaczął wyć głośniej, a zdawało się, jakoby wiatr świszczał z jego jamy. Dorotka natomiast łagodziła psa miłym głosem, mówiąc: „Tyś dobry piesek, gdyż twój głos mi wskazał, że tu jest chatka.“ Pies zaczął się łasić, i pozwolił jéj wejść do chałupki, ale na Witka wyszczerzył zęby i mruczał.
Dorotka się przecież omyliła, gdyż tu ludzie nie mieszkali. Chacisko było bez drzwi i okien z dziurawą strzechą. Jednakże dzieci były rade, że się mogą gdziekolwiek przespać. Były wprawdzie głodne, ale tu nie było nic tylko kamienie i glina. Witek z głodu nie mógł usnąć. Przypomniał sobie, jak mu w południe smakowały Dosine jabłka. Wiedział, że i on ma trzy w swym węzełku, zatem pocichu w kątku je wyjął, aby według słuszności nie dać choć jednego siostrze, odrzucił je wnet jednak, gdyż były twarde jak kamienie, nie