krótsza droga i zaprowadzi go tam, gdzie może znaleźć szczęście i bogactwo; musi atoli iść z wiatrem, gdyż szczęście zawsze z wiatrem ulata. Te dzieci na to sobie zasłużyły.“
„Tak, zasłużyły,“ dodał staruszek, „a rano niech się podzielą, jak chcą. Teraz atoli, miła Wichrzyco, patrzmy, abyśmy się ztąd wynieśli.“
I wnet staruszek z babką się zakręcili, pies zawył, wiatr zahuczał, chałupka rozleciała się na kawałki, a dziadek z siekierą na ramieniu, babka zaś na kosie ulecieli w powietrze. Za chwilę wszystko znikło i ucichło.
Dorotka z Witkiem siedzieli obok siebie przerażeni i nie mogli długo do siebie nic przemówić z przestrachu. Potem nastała piękna, cicha, jasna noc, to też wesołość wstąpiła w ich dusze.
„Słyszałaś, co Wichrzyca z wiatrem sobie powiadali?“ szeptał Witek bojaźliwie.
„Słyszałam Witku; dali nam dwa piękne podarunki. Wybierz sobie który chcesz.“
Witek milczał, atoli przy świetle księżyca było widać, jak poczerwieniał na twarzy a oczy mu się zaiskrzyły.
„Jakżeż Witku,“ rzekła łagodnie siostra, „może chcesz obydwa dary? Powiedz a dam ci je chętnie.“
„Chcę tylko jeden,“ odrzekł Witek, „chcę dar, który prowadzi do szczęścia. Należy się i tak do mnie, gdyż Wichrzyca dała tę moc memu kapeluszowi.“
„To weź go sobie, Witku, gdyż ja i tak wolę podarek, które mi będzie ukazywał drogę do dobrych uczynków. A więc jesteśmy podzieleni podług naszych życzeń. Teraz dobra noc, gdyż chcę się jeszcze pomodlić, abyś znalazł zawsze w rzeczy saméj to szczęście.“
Dorotka niedługo usnęła, mając czyste sumienie. Witek nie mógł usnąć, gdyż trapiły go tysiączne myśli