Strona:Eliška Krásnohorská - Powiastka o wietrze.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

skiego ogrodu. „Idź po cichu,“ mówił do niéj, „gdyż król z królową znajdują się w pobliżu.“
Wnet stanęli pod starém, rozłożystém drzewem, gdzie na darniowéj kanapce siedzieli król i królowa. Był to pan jeszcze niestary, ale twarz jego oznaczała cierpienie, a w czarnéj jego brodzie było niemało siwych włosów. Królowa smutna i blada pani, czytała na głos z jakiéjś nabożnéj książki; oboje byli ubrani w ciemny ubiór, prawie żałobny.
„Kogóż to prowadzicie, dworzaninie?“ zapytał się król, gdy królowa, zobaczywszy dziewczynę, czytać przestała.
„Przyprowadzam waszéj królewskiéj mości poczciwe dziecko poczciwego ojca,“ odrzekł, a wtedy poważna twarz króla zajaśniała miłym uśmiechem.
„Mów sama, dziewczyno,“ przemówił, „jak się nazywasz i zkąd przychodzisz.“
Wtedy Dorotka przystąpiła z uszanowaniem, ale bez bojaźni, całując kraj szaty króla a rękę pani królowéj, gdyż nie czynili na nią wrażenia, że są dumni surowi władcy, ale raczéj uważała ich za dobrych a nieszczęśliwych ludzi, ku którym zaraz powzięła wielkie przywiązanie. Patrząc z szczerą prostotą w oczy królowi, mówiła: „Jestem Dosia, córka ubogiego Błażeja, którego wasza królewska mość przed jedenastu laty raczyłeś odwiedzić w biednéj chałupce, a którego z dziećmi swą szczodrością uratowałeś od głodu i nędzy.“
„Nie mogę sobie przypomnieć,“ odrzekł król, „a czego chcesz obecnie?“
Dorotka pomyślała sobie, że król dla wielu ludzi był szczodrym i że bardzo wielu ubogich obdarzył, przeto nie mógł o wszystkich pamiętać. Spoglądała więc nań jeszcze serdeczniéj, mówiąc daléj: „Mój ojciec wam przyrzekł, miłościwy królu, że za jedenaście lat odpłaci dar wasz, a wy przyjęliście jego przyrzeczenie na jego poczciwość.“
„Nie przypominam sobie,“ rzekł znowu król, „ani tego człowieka, ani jego przyrzeczenia.“
„A czy nie pamiętacie panie królu?“ zawołała nagle