Strona:Eliška Krásnohorská - Powiastka o wietrze.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

Dworzanin prowadził Dorotkę pustemi gankami, gdzie na drzewach zwieszał się bujnie żółty mech i pajęczyna, a pokrzywy zamiast kwiatów w trawie wzrastały; widoczna, że tu dawno nikt się tą częścią ogrodu nie zajmował. Pomiędzy opuszczonemi grządkami, na których jeszcze rosły szczątki sadzonych tu niegdyś kwiatów, zostawił dworzanin dziewczę, mówiąc: „Tu poczekaj, aż się wrócę, aby ci zwiastować, czy król przyjmie twą służbę.“ I odszedł.




V.

Dorotce było ciężko i smutno na sercu. Widziała, że król i królowa byli w głębokim smutku pogrążeni. Byłaby chętnie im pomogła, tak jak król niegdyś dopomógł jéj ojcu. Jéj wdzięczne serduszko smuciło się, że nie może swym dobroczyńcom przynieść skutecznéj pomocy; przytem obawiała się, że ją odeszlą z powrotem, tak że i najmniejszéj przysługi nie będzie im mogła uczynić. Wtedy zaczęła płakać. Jednakże wkrótce pomyślała sobie: „Dla czego mam się smucić i płakać! Choć ode mnie nie żądają służby, mogę im jednak służyć; a gdy smutek ponoszą, mogę im sprawić choć maluczką radość. Zapewne choć na chwilę ucieszyłaby się królowa, gdyby tu przyszła i zobaczyła te zagonki zrównane i wypielone, a drzewa z mchu i pajęczyny oczyszczone.“
Zabrała się zaraz raźnie do pracy, a tak usilnie i chętnie pracowała, że nie spostrzegła, iż już południe minęło i że dzień się już chyli ku wieczorowi. Zapomniała, że miał przyjść dworzanin, a nawet nie pamiętała, że przez cały dzień nic nie jadła i nie piła. Dworzanin był już pięć razy zobaczyć co robi, a pięć razy odszedł niepostrzeżony. Na wieczór poszedł do królewskiéj komnaty i zapytał się z uszanowaniem: „Miłościwy królu i panie, co mam począć z dziewczyną która przyszła ofiarować swoje usługi?“