Strona:Eliška Krásnohorská - Powiastka o wietrze.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

i hańby. Lecz tylko na chwilę odezwało się w nim sumienie, potem zaprowadził Dosię po wązkich schódkach do łódki, kłamiąc daléj: „Ten człowiek, za którego sprawą odzyskujesz wolność, ukrywa się w ciemności, gdyż wiesz, że byłby wrzucony do morza, gdyby był zdradzony, przeto idź na dół, a nie spoglądaj naokół.“
„O Witku, tylko ty nie zdradź tego dobroczyńcy!“ prosiła siostra. Następnie pocałowali się na pożegnanie, a Dosia szepnąwszy: „Pozdrów ode mnie kochanego ojczulka!“ wstąpiła do łódki. Ledwie tam weszła i uchwyciła za wiosło, już była na morzu, gdyż Witek przeciął siekierą powróz, łączący łódkę z okrętem. Bałwany zaszumiały, a Witek nie widział, w którą stronę łódka z siostrą popłynęła. Wtedy groza go przejęła, a dziki głos w nim się odezwał: „Nieszczęsny, cóżeś uczynił, stałeś się zabójcą jedynéj siostry, która ciebie tak gorąco ukochała!“ Chciał krzyczeć, aby obudzić majtków, żeby na łodziach gonili za siostrą, ale w takim razie trzebaby się przyznać do zbrodni. „Nie, tego nigdy nie uczynię,“ pomyślał, „lepiéj sam po nią popłynę na morze.“ I nie namyślając się długo, wskoczył do drugiéj łódki, odciął powróz, a trzymając swój kapelusz z wiatrem, zawołał: „Leć, wietrzyku, leć — do mego szczęścia mnie prowadź!“ Myślał, że wiatr go może tylko zaprowadzić do siostry, gdyż to uważał chwilowo za swoje szczęście. Gdy się oddalił dość daleko od okrętu, zaczął wołać Dorotkę po imieniu, ale morze odpowiadało tylko szumieniem, a gdy zaczęło świtać, Witek zobaczył naokół tylko powierzchnię morskiéj wody, a nie było nigdzie widać ani okrętu, ani łódki — Dorota zaginęła mu zupełnie, może na zawsze. Zaczął złorzeczyć wiatrowi, że go tu zapędził, chciał płynąć pod wiatr, lecz to potężne zaklęcie, które go zawsze wiodło do najbliższego szczęścia, oddalało po obecnie od Dosi; wiosłował pod wiatr, ale wnet osłabły mu ręce i znikła wszelka nadzieja.