Strona:Eliška Krásnohorská - Powiastka o wietrze.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.

łodzi, rozmawiając z nim wesoło. Niedługo po morzu płynęli, gdyż wnet zobaczyli białe żagle, skierowali zatem łódkę w tę stronę, aby dogonić okręt, na którymby prędzéj mogli się dostać do rodzinnego kraju. Jakoż szczęśliwie dopłynęli do okrętu.
Właściciel przyjął ich mile, a Dorotka wnet poznała, że to był ów pan, z którego okrętu uciekła przed siedmiu laty. Pytała go się zaraz o Witka, niestety! dowiedziała się, że téj saméj nocy zniknął, jak ona, a nigdy go już ów pan nie widział.
„Gdyby się był teraz znajdował na moim okręcie a tak dobrze kierował, jak wówczas, bylibyśmy uszli wielkiemu nieszczęściu, gdyż dzisiejszej nocy napadli na nas morscy rozbójnicy, którzy zabrali z okrętu wszystkie drogie towary.“
„Przez to utraciłem połowę mego majątku,“ zawołał jakiś kupiec, a Dosia zaraz poznała, że to był ów kuśnierz, który przyjął Witka za syna; jednakże nie dała się im poznać.
„Już od wielu lat,“ opowiadał właściciel okrętu, „wyrządza wielkie szkody kupieckim okrętom straszliwy rozbójnik morski, o którym opowiadają, że posiada jakieś czarodziejstwo, którém zmusza wiatr, aby mu dobrze służył, przez co każdy okręt może dogonić i uniknąć pogoni, jeżeli go okręty królewskie ścigają, tak że dotąd nieukarany, łupi okręty, a podobno już zgromadził nieprzebrane bogactwa.“
„A na czem zależy to czarodziejstwo?“ pytała się Dosia, przeczuwając dla siebie coś niedobrego.
„Mówią, że posiada jakiś niepozorny kapelusz, który posiada dziwną, czarodziejską siłę,“ odrzekł dowódzca.
Dorotka zbladła; dla czego, tego nie domyślił się ani królewicz, ani nikt inny z obecnych na okręcie.
Gdy szczęśliwie zawinęli do portu, spostrzegli tam ruch niezwykły, wszędzie było pełno ludu, nietylko na brzegu, ale i na łodziach. Właśnie przed niedawnym czasem schwytał jeden z królewskich okrętów owego strasznego rozbójnika morskiego, gdyż wiatr zerwał mu