Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

pracy uciążliwej i więzach, nakładanych przez te tłumy, cisnące się po eliksir młodości, teraz, gdy odzyskana młodość porywała go do życia i uciechy, nareszcie spadł mu z serca.
Wychodził z biura syndykatu, żegnany uściskami dłoni i uniżonemi ukłonami, nie tylko z uczuciem triumfu i dumy, ale z wesołością młodzieńca, który schowawszy, po uciążliwych egzaminach, patent gimnazjalny do kieszeni, myśli narazie tylko o czekających go wakacjach bez troski.
Pierwszą jego myślą było zatelefonować po Dziutkę, której był obiecał, że sprowadzi ją do Paryża, jak tylko skończy próby, wymagane przez syndykat. Ogromnie lubił tą dziewczynę, posiadającą tyle wdzięku naturalnego i wesołości urwisowskiej. Nagle jednak stanęło mu przed oczyma aksamitne, głębokie spojrzenie wielkich, czarnych oczu księżny i uczuł dreszcz dziwny.
W kilka zaledwie dni po wyjeździe Bohusza do Paryża i księżna wyjechała na Rivierę. Ale pozornie tylko, z Medjolanu bowiem skręciła na północ i stanęła w paryskim Grand Hotelu, stęskniona, rozkochana, przykuwająca oczy wszystkich pięknością majestatyczną.
Miłość jej namiętna, gwałtowna, rozkazująca działała na Bohusza, jak haszysz. Wobec Dziutki czuł się swobodny i wesoły, najlepiej bawił się w jej towarzystwie. Przy boku zaś księżny odczuwał uległość prawie niewolniczą, nie mniej wszakże schlebiała mu ta miłość dzika wytwornej, rasowej kobiety, pod wpły-