Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

czarującej wytwornością i dogadzającej opanowującemu go lenistwu, przerywając ją tylko wówczas, gdy depesze naglące syndykatu wzywały na narady nad urządzeniem wielkich zakładów wyrobu eliksiru młodości.
Od czasu do czasu odzywała się także Dziutka, przypominając obietnicę i żądając pieniędzy. Z początku listy te odczuwał, jak wyrzut, następnie jednak rozleniwiony u boku swej Kleopatry, jak nazywał żartobliwie księżnę, odpowiadał na nie z pewną niecierpliwością, wymawiając się nawałem zajęć, nie mniej wszakże załączał do odpowiedzi tych przekazy na tak znaczne sumy, że Dziutka mogła być zadowolona, pomimo łatwości, z jaką prześlizgiwał się — jak rzekliśmy — pieniądz przez jej łapki atłasowe.
I nie spostrzegł się nawet, że w ten sposób minęło, zamiast zamierzonych trzech tygodni, prawie trzy miesiące.
Okres ów wystarczył już, aby zapewnić eliksirowi młodości rozgłos wszechświatowy.

Niczem był kurs De Beersów[1] wobec kursu, jaki osiągnęły po dwu miesiącach akcje Towarzystwa międzynarodowego P. B. E. Y., zwane już powszechnie Pebejami. Bohusz, umieściwszy w nich znaczną część swego kapitału, mógł, jak ów dumasowski hr. Monte Christo, szafować złotem bez miary. I księżna, idąc za jego przykładem, powiększyła w ciągu kilku zaledwie tygodni dziesięciokrotnie majątek. Gorączka spekulacji Pebejami ogarnęła wszystkie warstwy. Zdawało się, że kolumny korynckie gmachu giełdy pary-

  1. Słynne kopalnie diamentów w Afryce Południowej.