Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

przy doświadczeniu, nabytem z wiekiem — co za perspektywa niebotyczna!
Lecz on, jak Prometeusz po ogień, sięgnie zuchwale do nieba po to, co Jehowa odebrał wygnańcom z raju. I choćby sępy miały mu drzeć trzewia, zginie albo zwycięży. Alchemik nowoczesny znajdzie ów „kamień filozoficzny“, ów „eliksir wielki“, niweczący starość, pozwalający ludziom leczyć ją, jak inne choroby.
Tak! Jest już nawet na tropie właściwym. Setki doświadczeń, lata badań wskazały, że dedukcje jego były słuszne, że wyciąg, który przygotowuje, dokona swego.
A wówczas, strzeż się dziewczyno, której wzrok prześlizgnął się tak obojętnie po prof. Bohuszu!


∗                  ∗

Powrócił do swej pracowni, do swych flaszek, retort, epruwetek, mikroskopów, klatek ze zwierzętami i zagłębił się ze zdwojoną energją w pracy życia...
I oto, co było snem, chimerą, niemożliwością, stało się ciałem. Prof. Bohusz dopiął celu. Odkrył eliksir młodości! Tego był prawie pewien, a przeświadczenie to przejęło go wzruszeniem głębokiem.
Drżącą ręką podniósł epruwetkę do góry i patrzał pod światło na płyn zlekka opalizujący, który miał stać się treścią nowego życia, przekreślać całe dziesiątki lat, zwracać młodość i siły.
Tysiączne myśli biły mu do głowy. Radość, obawa, nadzieja przejmowały go kolejno, ale ponad wszystko czuł, że przedewszystkiem na sobie musi doświad-