Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.

księżnę, że napróżno się ukrywa, gdyż romans jej z wynalazcą eliksiru młodości znany jest aż nadto dobrze w kraju. Tu następował szereg żartów również złośliwych, jak grubjańskich.
— I warto było — zawołał wesoło, nie dokończywszy nawet czytania i drąc anonim — aby cudna moja pani gryzła się takiem głupstwem.
— Jedyny! — odparła, wyciągając ku niemu obie ręce, z których zsunęły się obszerne rękawy koronkowe rannego szlafroczka.
— A jednak — dodała po chwili ze smutkiem w głosie, gdy całował te ręce — muszę jechać do kraju.
Jak się okazało bowiem z listów, właśnie otrzymanych, sprawy rodzinne i majątkowe wymagały koniecznie powrotu księżny do ojczyzny. Bezwątpienia i list anonimowy, otrzeźwiwszy nieco księżnę, przyczynił się do tego nagłego postanowienia.
Ułożono zatem, że pojadą razem do Paryża, skąd zapraszano księżnę usilnie do współudziału w wielkim bazarze dobroczynnym, urządzanym w pałacu Trocadéro przez najwyższe sfery arystokratyczne na rzecz ofiar nowego, straszliwego wybuchu Wezuwjusza. Po kilkodniowym zaś pobycie w stolicy Francji księżna pojedzie do kraju, niestety, bez ukochanego, zdarzyło się bowiem tak — co jej zdaniem, było nawet trafem szczęśliwym ze względu na konwenanse światowe — że jego królewska mość, Karamelek X, wielki monarcha Indji północnych i południowych, zawiadomił telegraficznie Towarzystwo P. B. E. Y., iż raczy przybyć osobiście do Paryża, aby odzyskać sprężystość, potrzebną dla rządzenia tylu miljonami poddanych, wiernych, wpraw-