dzie do ostatniego tchu monarsze, ale potrzebujących troskliwego, ojcowskiego kierownictwa, majestat zaś jego królewski uznał, że zaszczytu przywrócenia sprężystości monarszej dostąpić może tylko tak wielki wynalazca z bożej łaski, jak prof. Bohusz, nie zaś pierwszy lepszy lekarz dworski.
Nawiasem mówiąc, pewien bezczelny dziennikarz paryski śmiał zaopatrzyć wiadomość powyższą w komentarz, dowodzący, jakoby wielkiego Karameleka znali już starzy paryżanie, gdyż często za czasów młodości przebywał długo w grodzie nadsekwańskim i prowadził w nim życie tak huczne, że w końcu stracił zdrowie, a nawet raz zastawił w Mont de Piété klejnoty koronne, aby wrócić przystojnie ze świtą do ojczyzny. Należy więc przypuszczać, że, jeżeli teraz wielki Karamelek fatyguje się osobiście do prof. Bohusza, to z rozkoszną myślą odnowienia dawnych wspomnień, zanim odzyskaną energję zacznie stosować do poddanych.
Jak się można było spodziewać, słusznie oburzony do żywego ambasador jego królewskiej mości wymógł na cenzurze paryskiej konfiskatę świstka, który śmiał podać ten paszkwil.
∗
∗ ∗ |
Bazar dobroczynny na rzecz ofiar wybuchu Wezuwjusza zgromadził do pałacu Trocadéro tout Paris, tak żądny zabaw, w których występuje elita jego towarzystwa. Księżna zasiadła w towarzystwie kilku odmłodzonych i nieodmłodzonych pań z high life’u międzynarodowego w kiosku sprzedaży kwiatów, sama