jak kwiat wspaniały śród tej kaskady barw i woni odurzających.
Asystował jej Bohusz, na co z taką zazdrością spoglądały panie z innych kiosków, ponieważ nazwisko słynnego wynalazcy sciągało do kwiatów tłumy ciekawych, a przed księżną piętrzył się już stos banknotów i złota, że w końcu do kiosku z kwiatami przybyła delegacja pań z najbardziej upośledzonych kiosków z prośbą, aby księżna udzieliła im swego asystenta kolejno, choćby na kwadrans, dla jakiego takiego wyrównania dochodów.
Księżna nie mogła, naturalnie, odmówić tej prośbie i Bohusz wracał właśnie do jej kiosku z takiej wycieczki dobroczynnej, gdy nagle usłyszał głos znajomy i, zwróciwszy w tę stronę oczy, ujrzał — Dziutkę, idącą w towarzystwie eleganckiego, przystojnego młodzieńca i rozmawiającą z nim wesoło.
Na ten widok stanął przy stole księżny, jak wryty, a rumieńce zakłopotania na twarz mu wystąpiły, bo Dziutka, jak zawsze śliczna, wiotka i szykowna, spostrzegła go także i podchodziła prosto do kiosku z kwiatami.
Z przykrej tej sytuacji wybawiła swego asystenta księżna, gdyż, przypomniawszy sobie spotkanie w dworku Bohuszowym, skinęła uprzejmie głową rzekomej pacjentce profesora. Wówczas i Bohusz ukłonił się Dziutce i, gdy wziąwszy z rąk księżny różę, rzuciła na stół banknot pięćsetfrankowy, uczynił krok naprzód, aby podać jej rękę. Ale Dziutka spojrzała na niego drwiąco i rzekła głośno po polsku:
Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.