zakulisowe wielkiego świata, światku teatralnym o romansie „swego profesora“, Dziutka odczuła to dotkliwie, ale gdy nawinął się jej również hojny, a przytem prawdziwie młody syn znanego bankiera, przyjęła bez namysłu propozycję wspólnej wycieczki do Paryża i Monte Carlo. Spotkawszy zaś przypadkiem Bohusza u boku księżny na bazarze, nie mogła odmówić sobie satysfakcyi wytknięcia odmłodzonej „Starej Baszcie“ jej wieku.
— Chodźmy co wypić, Legrand — odezwał się wreszcie zdenerwowany, w umyśle bowiem jego huczały wciąż jeszcze drwiące słowa Dziutki.
— A la bonne heure! — zawołał paryżanin. — Nareszcie przemówiłeś, profesorze! Chodźmy, a przy sposobności złożymy wizytę Liane.
Przy tych słowach, skierował kroki ku niedalekiemu bufetowi z winem szampańskiem, za którym królowała gwiazda jednego z teatrów bulwarowych, Liane de Puy, w roli szynkarki musującego napoju.
— Ah, Legrand — zawołała poufale, spostrzegłszy podchodzących — nareszcie raczyłeś mnie odwiedzić!
Jednocześnie wyciągnęła, poprzez grono mężczyzn w strojach wieczorowych, rękę w długiej, białej rękawiczce, pobrzękując pęczkiem modnych breloków-amuletów, zwieszających się u drogocennej bransolety. Legrand ucałował z galanterją rękę aktorki i, okrążywszy bufet, podszedł do jej krzesła, ciągnąc za sobą Bohusza.
— Przyprowadzam ci — mówił — gościa niezwykłego. Profesor Bohusz.
Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/115
Ta strona została uwierzytelniona.