szła do przeświadczenia, że bez ukochanego żyć nie może, postanowiła więc wprost mu to powiedzieć, ofiarować rękę swą na zawsze.
Czy ją przyjmie? Duma rodowa, duma własna nie pozwoliły jej wątpić o tem ani na chwilę. Zresztą ileż razy podczas wspólnego pobytu w Cannes nazywał ją na poły żartem swoją jaśnie oświeconą księżną lub królową, ileż razy spostrzegła, że ta miłość mu schlebia. Zrobi mu zatem niespodziankę. Jaknajprędzej załatwi interesy majątkowe, pojedzie do Paryża i sama zaproponuje mu ulegalizowanie ich związku. Wyobrażała już sobie nawet z jaką radością przygarnie ją do szerokiej piersi męskiej i nazwie swoją, naprawdę już swoją na zawsze, księżną, królową. I powie to szczerze, boć, będąc dziś najsłynniejszym człowiekiem na świecie i posiadając majątek ogromny, ani o zaszczyty, ani też o jej majątek dbać nie potrzebuje.
Nieprzyjemność wprawdzie sprawiała jej myśl o wrzawie, jaką ten jej mezaljans wywoła śród kół arystokracji, a zwłaszcza, jak jej rodzina ośmieszy, w obawie nowych spadkobierców, ten związek dwojga odmłodzonych starców, cóż jednak znaczyła ta nieprzyjemność w porównaniu do pożerającego ją uczucia, dla którego gotowa była na wszystko?
Załatwiwszy więc jak najspieszniej interesy majątkowe, wyjechała, nie zapowiadając nikomu swej podróży, wprost z zamku leśnickiego do Paryża i stanęła tam pod koniec kwietnia, pełna radości i nadziei, we własnem, wytwornem mieszkaniu, wynajętem podczas ostatniej bytności nad Sekwaną.
Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/126
Ta strona została uwierzytelniona.