Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

mowała zaś ją oburzeniem niepohamowanem myśl, że ta bezczelna aktorka, którą jej, księżny, wybraniec serca, a prawie że już narzeczony i mąż, obdarza względami, otacza zbytkiem królewskim, śmie go zdradzać, ośmieszać przed ludźmi. Uważała czyn ten za potworny, za postępowanie haniebne, któremu kres położyć musi.
— Czy ciotuchna uważa — szepnęła hrabina z poza wachlarza — jak on strzela do niej oczyma?
Istotnie, w tej chwili Rodriguez, śpiewając jakąś arję patetyczną, wystawił pierś naprzód, przycisnął ją tłustemi rękoma i kręcąc torsem, wyrzucał z siebie tony bajeczne, a wypukłe, czarne jego oczy rzucały spojrzenia ogniste w stronę loży Liane.
— Co za bezczelność! — pomyślała do głębi wzburzona i zatopiła się w obmyślaniu sposobów ujawnienia tej zdrady. Narazie nic wymyśleć nie zdołała, zaślepiona jednak, choć logiczna w swym toku myślenia, cieszyła się już, że zrzuci bielmo z oczu ukochanego i uwolni go od niecnej kochanki.
Reszta przedstawienia stała się dla niej prawdziwą męczarnią i ani na śpiewaka, ani też na Liane już patrzeć nie mogła, ale nauczona przez wychowanie i stosunki światowe uprzejmości nawet w chwilach najprzykrzejszych, zdołała się opanować, rozmawiała z gadatliwą hrabiną o wszystkiem i o niczem, a nawet, przy pożegnaniu, zdobyła się na serdeczne podziękowanie za „tak mile“ spędzony wieczór. Powróciła jednak do domu z szalonym bólem głowy i dopiero po zażyciu proszków uspakajających, zdołała zasnąć.