Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

Bohusz ocknął się z zadumy.
— Kiedy odchodzi pociąg do Paryża? — spytał.
— Już stoi przygotowany — odparł chłopiec. — Odejdzie za dwadzieścia minut.
Bohusz skreślił na podanym sobie blankiecie: „Wracam natychmiast“, podpisał się i wręczając chłopcu blankiet razem z banknotem stufrankowym, dodał:
— Reszta dla ciebie.
Chłopiec skłonił się, chuchnął na banknot, wyskoczył z wagonu i pobiegł do biura telegraficznego, tam jednak nie oddał depeszy przy okienku, lecz wsunął ją w rękę oczekującemu mężczyźnie, który schował szybko papier do kieszeni, ruszył do poczekalni i odszukawszy oczyma Bohusza, śledził już każdy krok jego.
W pół godziny potem pociąg kolejowy unosił z powrotem nad Sekwanę naszego wynalazcę, tak zatroskanego chorobą ukochanej, że zapomniał nawet wysłać depeszy do Londynu.


∗                  ∗

Księżna spała jeszcze w najlepsze, gdy obudziło ją lekkie dotknięcie. U łóżka stała panna służąca, trzymając depeszę w ręce.
Obudzona siadła szybko na łóżku i rozerwała pieczątkę drżącemi rękoma.
„Profesor — brzmiała depesza — powraca. Będzie u przyjaciółki około dziewiątej. Na wyniki czekać będę u zbiegu ulic...“ (tu depesza wymieniała ulice w pobliżu pałacyku Liane).
Księżna spojrzała na zegarek. Była godzina 8-ma.