głębiony w nauce, wybierał się sam jeden na wycieczki podmiejskie.
— Co mu się stało? Czy mu kto uroku zadał? — powtarzała, odgrzewając zupę i przypomniawszy sobie niezwykły wybryk poranny profesora.
Tak minął pierwszy dzień działania eliksiru młodości.
Tej nocy profesor spał, jak zabity. Zastrzyknięcia postanowił ani tego, ani następnego dnia nie powtarzać, aby zbadać, o ile trwałe będą jego skutki.
Na drugi dzień podniecenie dnia pierwszego minęło, widocznie pod wpływem niezwykłego wyładowania energji fizycznej, tak sprzecznej z dotychczasowym trybem życia, pozostało jednak uczucie rzeźkości, pozostał też apetyt, policzki nabrały barwy, a oczy blasku.
Trzeciego wreszcie dnia zastrzyknął sobie drugą dawkę. Nastąpiły te same objawy: najpierw ból gwałtowny, potem podniesienie temperatury, wreszcie poty i senność przemożna.
Gdy się ocknął czwartego dnia, uczuł nowy napływ siły i zdrowia. Ubrał się szybko i zjadł śniadanie, żartując z Marty, nie mogącej pojąć, co się dzieje z tym dotychczas tak poważnym, małomównym i najczęściej tetrycznym profesorem, zgarbionym i postękującym czasem, a dziś tak ruchliwym i rzeźwym, jak młodzieniec.
Bo też istotnie młodość powracała. Po dziesięciu dniach stwierdził, że włosy na wąsach, brodzie i głowie zaczynają przybierać od korzeni dawną złocistą barwę, stają się gęstsze i bujniejsze, a na łysinie, nad
Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.