Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

czołem, pojawia się mech złocisty włosów nowych; że dotychczas zapadłe oczodoły zapełniają się, a oczy, jakby pchnięte naprzód, nabierają czystości i przejrzystości; że zmarszczki w kątach oczu nikną zupełnie, cera staje się gładka i różowa, bez plam i pięten starości; że na rękach znikają fałdy i wypukłości stawów, muskuły przedramion rosną, a nogi prostują się i prężnieją. Nie ulegało już wątpliwości, że młodniał z dnia na dzień, że wracał do pełni sił, rozkwitu wieku męskiego. Przejmowało go to radością taką, o jakiej nie miał nawet pojęcia. Radością nie tylko samolubną z odzyskania tego, co zdawało się już niemożliwe do odzyskania, ale także radością odkrywcy, że osiągnął triumf, nad którym pracowali napróżno uczeni całego świata od tysiącoleci. Dziesiątki pokoleń kładły się w grób, nie przewidując nawet, że można uniknąć starości lub wyleczyć ją, jak wszelką inną chorobę, a on, profesor Bohusz, dokonał tego, osiągnął szczyt marzeń ludzkich, stał się najsławniejszym człowiekiem na świecie, bo nie wątpił, że skoro wieść o eliksirze młodości rozniesie się śród ludzi, to imię jego wynalazcy rozbrzmiewać będzie, jak grom, że zaćmi najgłośniejsze imiona poetów, kompozytorów, wirtuozów, lekarzy, bohaterów...
Zauważył jednak i to, co najpierw wziął za skutek podniecenia chwilowego, mianowicie, brak chęci do pracy, tej mrówczej pracy codziennej, której przy genialnym umyśle zawdzięczał właśnie tak wspaniałe wyniki naukowe, a która przedtem stanowiła treść życia jego. Teraz rozglądał się po świecie z podziwem i zaciekawieniem, oczyma szeroko rozwartemi, jak