Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

czyć prace zaczęte, skreślić plany nowych, odświeżyć w pamięci rzeczy zapomniane. Gdy jednak zabierał się do porządkowania notatek i rękopisów, to ogarniało go uczucie dziwne. Oto, zdawało mu się, że czyta prace obce, których dotychczas nie znał. Często nawet musiał zastanawiać się głęboko, aby zrozumieć to, co sam tak niedawno jeszcze napisał. I wnet rozpraszały się myśli, lecąc do świata i ludzi, uczuwał wstręt do tych papierów, krew wrzała do ruchu i uciechy. Doszło wreszcie do tego, że gdyby nie skrupulatnie spisywane w dniach powagi i starości doświadczenia i formuły, to nie byłby już w możności — czuł to dobrze — odtworzyć genialnego swego wynalazku. Był dla nauki stracony.
W jednej z chwil takich, zerwawszy się od biurka i wybiegłszy na ulicę, jak uczeń, ucieszony, że pozwolono mu przerwać męczące wykuwanie lekcji, znalazł się przed kawiarnią, do której w starości tak często zaglądał, a o której nie pomyślał od czasu rozpoczęcia kuracji. I nagle przyszła mu chętka zajrzeć tam po dwu prawie miesiącach niebytności.
Wszystko zastał po dawnemu. Ten sam szwajcar, ci sami kelnerzy, ta sama orkiestra, te same grzyby kawiarniane, pochylone nad stolikami i rozprawiające o polityce śród dymu papierosów. Skinął głową szwajcarowi i znajomym kelnerom, lecz kłaniali mu się, jak człowiekowi zupełnie obcemu. Bo któżby przypuszczał, że ten śmigły, prosty, jak świeca, piękny mężczyzna o bujnym jasno-blond zaroście jest tym samym starym, siwym, zgarbionym i zaniedbanym profesorem Bohuszem, który do niedawna siadywał