Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

— Chyba! — mruknął starzec, poczem zwrócił się do Bohusza.
— Czy oskarżony posiada jakie dokumenty osobiste?
— Posiadam pasport — odparł Bohusz i wydobył z pugilaresu ten dokument.
Sędzia przejrzał kartki pasportu.
— I pan śmie — warknął, spoglądając groźnie na Bohusza — używać cudzego pasportu?
— Ależ, panie sędzio!
— Nie przerywać! Pasportu swego imiennika, słynnego fizjologa, profesora Bohusza...
— Ależ, panie sędzio!
— Nie przerywać, powiadam!... autora dzieła o ciałkach krwi — ciągnął dalej stary, pragnąc widocznie zaimponować oskarżonemu — którego portret swego czasu pisma podały, a którego fotografję widzę tu, przy pasporcie?
— Panie sędzio — odparł szybko Bohusz, a kąty ust drgały mu śmiechem — tym fizjologiem, autorem dzieła „O nowych badaniach nad białemi ciałkami krwi“ jestem ja, a ta fotografja, to moja fotografja!
W sali zapanowała teraz głęboka cisza zaciekawienia, podtatusiały zaś ławnik, siedzący po prawej stronie sędziego, spojrzał na starca wzrokiem takim, jakby chciał powiedzieć: „Czy nie mówiłem?“ — i znów nakreślił nieznacznie kółko na czole.
Ale stróż Temidy postanowił snadź wyczerpać wszystkie argumenty badania.
— I pan twierdzi — rzekł, hamując już oburzenie — że ten starzec, to pan?