Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie ulega wątpliwości — rzekł, zapalając papierosa — że wymiar sprawiedliwości będzie dziś łaskawy.


∗                  ∗

Wiadomość o wczorajszem zajściu w sądzie doszła też do prasy, nie przywiązywano jednak do niej wagi. Odzyskanie młodości wydawało się powszechnie tak niemożliwe, że słowa Bohusza zlekceważono zupełnie.
— Warjat! — orzekli redaktorowie i przeszli do porządku dziennego.
Dzięki temu Bohusz uniknął jeszcze rozgłosu i mógł poświęcać czas swej Dziutce, zabawom i dokonywaniu cudu nad sędzią.
Bo istotnie, i tu eliksir młodości spełnił zadanie swoje ze ścisłością matematyczną. Bohusz widział wznawiające się, jeden po drugim, te same objawy, które stwierdził na swojej osobie. I ten pierwszy pacjent młodniał w oczach jego, prostował się, mężniał, pełniał, patrzał na świat z fantazją i radością.
— Żona moja — mawiał — krewni i znajomi spoglądają na mnie zdumieni, bo widzą, że młodnieję i odzyskuję siły, ale nie chce im się to pomieścić w głowie. Raz nawet sprowadzili doktora, aby mnie zbadał. Poczciwe doktorzysko, leczące mnie chyba już lat ze dwadzieścia, przyszło niby w odwiedziny, choć domyśliłem się odrazu, że go sprowadzono. Trzeba było widzieć, profesorze, minę zacnego eskulapa, gdym wyskoczył do niego raźno z powitaniem, gdy ujrzał oczy me bez okularów i włosy, pokrywające mi ły-