uśmiechem wesołym. Na domiar wszystkiego, sędzia odrzucił niepotrzebne okulary i zgolił brodę.
Słusznie tedy ci, którzy nie widzieli go od dwu tygodni, pytali zdumieni: On, czy nie on? Sędzia widział ten wyraz zdumienia w oczach w siebie utkwionych i bawiło go to, i sprawiało zadowolenie ogromne. To też, nucąc z cicha pod nosem, przeglądał niby akty, rozłożone na stole i zagadywał ławników, którzy przywykli już byli nieco do tej przemiany, uwidoczniającej się z dniem każdym coraz wyraźniej, w istocie jednak co chwila wejrzenie jego wesołe padało ukradkiem na przepełnioną salę.
Po zwykłych formalnościach, weszła na stół sprawa Bohusza. Na dźwięk tego nazwiska wszyscy wyciągnęli szyje i nadstawili uszu.
Dorodna postać oskarżonego stanęła przed stołem sędziowskim.
Sędzia skinął głową uprzejmie i wskazał Bohuszowi krzesło, poczem odchrząknął i rzekł głosem donośnym, zupełnie niepodobnym do tego głosu skrzeczącego, starczego, który przedtem wydobywał mu się z gardła, ilekroć chciał głośniej przemówić:
— Przed dwoma tygodniami sąd odłożył sprawę niniejszą w celu stwierdzenia tożsamości osoby oskarżonego, wobec niewiarogodnych, jak się nam wydawało, zeznań jego, co do wieku. Obecnie, gdy przypadł mi w udziale zaszczyt osobistego zapoznania się z szanownym profesorem — tu sędzia uniósł się na krześle i skłonił głowę w stronę Bohusza — zbadałem wszystko na miejscu i oświadczam, że oskarżony jest istotnie słynnym fizjologiem, profesorem Janem Bohu-
Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.