Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przepraszam! — rzekł wesoło.
Piosenkarz pochwycił szybko dłoń wyciągniętą i kłaniał się, szastając nogami po podłodze.
— Bardzo mi przyjemnie, bardzo mi przyjemnie! — powtarzał dobrodusznie.
Sędzia zatarł ręce i obwieścił:
— Sprawa umorzona. Posiedzenie sądu jest zamknięte!
Ździwiło to mocno ławników i adwokatów, czekających na swą kolej.
Ale odmłodzony sędzia nie wiele sobie z tego robił. Zebrał ze stołu akta i powstał, a widząc Bohusza, zmierzającego ku spieszącej na jego spotkanie Dziutce, dał znak woźnemu, aby zatrzymał wychodzącego.
— Tędy, panie profesorze, tędy! I pani — dodał, kłaniając się szarmancko przed rozpromienioną, szeleszczącą jedwabiami Dziutką. — Wyprowadzę was tylnem wyjściem, bo tam — tu wskazał głową na tłum, tłoczący się w sali — jeszcze was poduszą!
Gdy zaś Dziutka ruszyła przodem, nachylił się do ucha Bohuszowi i szepnął:
— Mistrzu kochany, wiem, że będziesz teraz miał klientów bez liku, a jednak musisz spełnić jeszcze, jedną prośbę moją: musisz odmłodzić mi także żonę, bo dziś — tu wskazał palcem na zręcznie zaklejoną papierkiem angielskim niewielką szramę pod okiem — miałem wściekłą scenę zazdrości.
Bohusz omal nie parsknął śmiechem.
— Dobrze, dobrze — rzekł, ściskając rękę nieszczęśliwego małżonka.