Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

i, ukłoniwszy się pytającemu, pośpieszył do samochodu.
Gdyby nie ten pośpiech, to spostrzegłby może w oddaleniu kilku kroków, na chodniku, drugiego młodzieńca, jak naciskał kilkakrotnie gumową gruszkę migawkowego aparatu fotograficznego.
Nazajutrz „Telegraf“ miał pokup niebywały. Maszyny jego rotacyjne warczały bez końca, nie mogąc nastarczyć egzemplarzy walczącemu o nie tłumowi sprzedawców dzienników.
I nie dziw! Na pierwszej stronie dziennika widniał tytuł ogromny:
„Niema już starości!“
Poniżej zaś, mniejszemi głoskami:
„Niesłychane odkrycie naszego rodaka. — Prof. Jan Bohusz. — Ujawnienie odkrycia. — Sensacyjne zajście w sądzie“.
Tu dopiero reporter „Telegrafu“ pokazał, co potrafi: Z kilku wyrazów, zamienionych z profesorem na ulicy, z artykuliku w encyklopedji, zawierającego krótki życiorys uczonego, tudzież z wywiadów z Dziutką, Martą i piosenkarzem Iksem, do których także trafił, wysnuł dwie stronice bitego druku, ożywione innemi jeszcze subtytulikami, oraz ilustracjami z dawnych fotografji i zdjęć migawkowych, jak: „Prof. Bohusz przed dwoma miesiącami“; „Nasz sprawozdawca rozmawia z prof. Bohuszem“; „Prof. Bohusz wsiada do samochodu“; „Dom prof. Bohusza“.
Cóż dziwnego, że ten numer „Telegrafu“ wyrywano sobie z rąk, że czytano go na rogach ulic, w biurach, urzędach, fabrykach, zapominając o pracy i obo-