Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

wiązkach; że kawa stygła na stołach, zastawionych śniadaniem, a panie domu rozprawiały o wielkiej nowinie w jadalniach, służba zaś w kuchniach i na schodach?
Naczelny redaktor poważnych „Wiadomości“ nie zdążył jeszcze powstać z łóżka, gdy do sypialni jego wpadł wydawca „Wiadomości“ z numerem „Telegrafu“ w ręce i, nie przywitawszy się nawet, zawołał potrząsając dziennikiem:
— Skandal, redaktorze, znów skandal! I to sprawa tak sensacyjna! Teraz to już nie wiem, jak wybrniemy!
Redaktor zerwał się na równe nogi, ale, przerzuciwszy „Telegraf“ wzrokiem, rzekł spokojnie:
— Myśmy już wczoraj o tem wiedzieli.
— Masz tobie, jeszcze lepiej! Dlaczego więc niema tego w „Wiadomościach“? Dopiero z „Telegrafu“, jak zwykle, publiczność musi się dowiadywać o takiej sensacji!
— My nie możemy — oburzył się redaktor — narażać się na tanie i łatwe sensacje, tembardziej, gdy rzecz nie jest jeszcze sprawdzona! A zresztą — dodał lekceważąco, przeglądając artykuł o Bohuszu i uderzając wierzchem ręki o papier — cóż to jest właściwie? Artykulik przepisany z encyklopedji, kilka słów, zamienionych z profesorem, kilka nietęgich ilustracji, a my przecież ilustracji nie podajemy, no i trochę plotek...
— W każdym razie — wyjąkał wydawca, lecz głosem już trochę niepewnym — sensacja pierwszorzędna i „Wiadomości“ znów się spóźniły.
— Ech, niema nic straconego!