samochód na koszt wydawnictwa i pędzi do profesora Bohusza.
— Ja? — spytał zaniepokojony polityk, którego myśl pochłonięta była całkiem w tej chwili nowym zatargiem księstw Lichtensteinu i Monaco. — A przegląd polityczny, panie redaktorze, a depesze?
— Wszystko jedno! To się za pana zrobi. A dziś po południu musi być w „Wiadomościach“ interview z profesorem Bohuszem. Może pan zastanie jeszcze w domu profesora. Ale niema chwili do stracenia, bo musimy wyjść z pod prasy wcześniej, niż zwykle, a tu nikogo niema! — dodał raz jeszcze, spoglądając z rozpaczą po pustej sali.
— Ha, trudna rada — westchnął strapiony polityk — skoro periculum in mora, to jadę!
Gdy samochód wjechał na ulicę, przy której znajdował się dom Bohusza, sprawozdawcę „Wiadomości“ uderzył widok niezwykły: Po chodnikach dążyły w jedną stronę całe szeregi osób starszych, śród których przeważały przedstawicielki płci niegdyś pięknej, krokiem tak szybkim, jakgdyby usiłowały prześcignąć się nawzajem. Podjechawszy zaś do wskazanego domu, dziennikarz ujrzał tam już sznur samochodów i powozów, a na chodniku zwarty tłum publiczności.
Stary redaktor działu politycznego „Wiadomości“ miał szczęście. A może zresztą szczęście to przywiązane było do samych „Wiadomości“, dosyć, że w chwili, gdy szofer samochodu redakcyjnego utorował sobie miejsce przed domem w szeregu innych wehikułów okrzykami: „Władza jedzie!“ — Bohusz prze-
Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/54
Ta strona została uwierzytelniona.