Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.


I
PROF. BOHUSZ.

Znużony pracą całodzienną, siadł w zwykłym kąciku kawiarni i popijając kawę, rozglądał się po publiczności.
Zapadłe, zmęczone ślęczeniem nad książkami i mikroskopem oczy znajdowały rzetelną rozrywkę w przyglądaniu się tym postaciom znanym i nieznanym, to gawędzącym przy kawie, herbacie lub piwie, to wchodzącym i wychodzącym, zajętym sobą i swojemi sprawami, spotykającym tu przyjaciół, szukającym w kawiarni tej uciechy, spoczynku, albo załatwiającym w niej interesy własne i cudze. Ot, jak na świecie!
Odźwierciadlało mu się tu życie. Spieszył więc codziennie z cichej pracowni, z pośród flasz, probówek, retort, mikroskopów, książek i notatek do tego swego kącika, aby przy dźwiękach orkiestry kawiarnianej, kojących mu nerwy i myśli, popatrzeć na ten kalejdoskop.
I czasami, gdy myślą wybiegł poza ten tłum, choć oczy jego w nim tkwiły, zdawało mu się, że ta kawiarnia to taki światek maleńki, w którym ci, którzy przychodzą, z za świata przychodzą, a ci, którzy wychodzą, za światy idą, skończywszy żywot doczesny.