Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

się, jakgdyby wahając się użyć właściwego wyrazu — że tobie, profesorze, zawdzięczam ten cud nowego życia!
Bohusz nachylił się i ucałował ręce wyciągnięte, ale ręce te drżały mocno i przyciągały go ku sobie uściskiem gorącym, któremu poddać się musiał...
Prędko wszakże ochłonął i rzekł tonem żartobliwym.
— Chciałbym być obecny chwili, gdy cudna księżna z portretu stanie znów w salonach stolicy.
Księżna uśmiechnęła się lekko, wciąż jeszcze rozmarzona...
Nucąc wesoło, powrócił do dworku. Gdy jednak znalazł się w ciszy pracowni i, zasiadłszy w fotelu, zaczął rozmyślać przy papierosie o zajściu — objęło go uczucie niesmaku i w końcu doszedł do wniosku, jak mu się zdawało, słusznego, że nie powinien był, ze względu na charakter lekarza, ulegać kaprysowi książęcej pacjentki i że ona sama zapewne, teraz, gdy ochłonęła już z chwilowego uniesienia, krępować się będzie jego obecnością.
Pod wpływem takich skrupułów, nie pojechał nazajutrz do zamku. I trzeciego dnia znalazł pretekst do usprawiedliwienia swej nieobecności potrzebą udania się na pocztę, do miasteczka, po dzienniki i listy, nadsyłane mu regularnie przez Martę, choć dotychczas czynność tę załatwiał jego ogrodnik, wywiązując się z niej bez zarzutu.
W parę godzin po odjeździe Bohusza, przed gankiem dworku stanął samochód księżny. Rozpytawszy starą nianię o powód nieobecności profesora, księżna