stołowi, przy którym siedziała księżna i dotykając jej niemal sukienką, otworzyła nagłym ruchem album, leżący na stole.
Wtem do uszu jej doleciało ciche, uprzejme zapytanie:
— Pani zapewne także pacjentka profesora?
Dziutka zrozumiała w mgnieniu oka sytuację.
— Ah, to tylko pacjentka — pomyślała i siadła odrazu na najbliższem krześle.
— Tak, pani — rzekła, przechylając wdzięcznym uchem głowę i patrząc w twarz uśmiechniętą nieznajomej.
— W takim razie — zauważyła księżna — należy powinszować profesorowi wspaniałego wyniku.
Dziutka odzyskała już humor i wesołość.
— I jak jeszcze! — zawołała. — Bo czy pani uwierzy, że przyniesiono mnie do profesora na fotelu, w czepku, okularach i z tabakierką w ręce.
— Co pani mówi? Taką już pani była staruszką?
— Tak pani — odparła ze skromną minką tancerka — dziewięćdziesiąt lat!
— Dziewięćdziesiąt lat? Ależ to cud prawdziwy. I była pani przedtem również tak ładna?
— Podczas pierwszej młodości mojej — fantazjowała w dalszym ciągu Dziutka z ożywieniem — mówiono powszechnie, że jestem bardzo ładna. A teraz — dodała skromnie — jak pani widzi...
Nieraz panie, spotkawszy się w poczekalni wziętego lekarza, rozmawiają poufnie o skutkach jego leczenia, nie znając się wcale. Taka właśnie rozmowa toczyła się obecnie pomiędzy księżną a Dziutką.
Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.