— Cudowny, niesłychany wynalazek — mówiła księżna z przejęciem.
— O tak, proszę pani — potakiwała Dziutka — czegoś podobnego jeszcze nie było. Tylko... — tu urwała nagle, jakby zażenowana, dodając po chwili — kuracja działa tak dziwnie!
— Pod jakim względem? — zapytała księżna zaciekawiona.
— Czy pani jest mężatką? — rzekła Dziutka, nie odpowiadając na pytanie.
— Jestem wdową — odparła zapytana z pewnem ździwieniem w głosie.
— No, to musi pani — szepnęła swawolna dziewczyna, spuszczając oczy — wyjść za mąż!
— Ah, więc na tem polega ów dziwny skutek kuracji! — zaśmiała się księżna.
Zajęte rozmową kobiety nie słyszały bryczki, zajeżdżającej po miękkiem błocie przed ganek.
Wyskoczył z niej Bohusz, ździwiony widokiem dwu samochodów na podwórzu, wszedł szybko do pokoju i ujrzał — Dziutkę w ożywionej rozmowie z księżną!
Basztańska spostrzegła go pierwsza, zresztą była pierwszą zkolei, powstała więc szybko, przeprosiła Dziutkę i skinąwszy jej, na pożegnanie, uprzejmie głową — jak zwykle w poczekalni lekarza — pociągnęła za sobą Bohusza na ganek.
— Czem zawiniłam — szepnęła — że pan me przybył wczoraj do Lasów?
— Sądziłem — rzekł wymijająco, choć czuł zadowolenie wewnętrzne, że skrupuły jego okazały się
Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.