— No, no! Gdy opowiem to u nas — rzekła, już myśląc o rozniesieniu ciekawej nowiny — to mi nie uwierzą! Doprawdy, chciałabym być twoją pacjentką.
— Już nią jesteś, przynajmniej ze względu na moją nianię.
— Nianię! — zawołała znów, wybuchając śmiechem, tak zabawnym wydawał się jej ten wyraz: mania w ustach Bohusza — czyś ty niemowlę, że masz jeszcze nianię?
Bohusza uraziły te słowa.
— Czyś nie poznała jeszcze — rzekł dość sucho — staruszki, piastunki mojej, która nosiła mnie jeszcze na rękach?
— Nie! I nie odmłodziłeś jej jeszcze?
— Nie. Nie chce.
— Nie chce? Kobieta nie chce być młodą? Wiesz, muszę koniecznie poznać ten numer sensacyjny!
W tej chwili, jakby na wezwanie Dziutki, uchyliły się drzwi boczne i siwa głowa Józefowej zajrzała do pokoju, widząc jednak Bohusza, zajętego rozmową, cofnęła się szybko. Ale Bohusz już ją spostrzegł i zawołał:
— Nianiu, nianiu, co za interes?
Na te słowa Dziutka zerwała się z kanapy i podbiegła do wchodzącej staruszki.
— Więc to jest niania — zawołała, biorąc staruszkę za obie ręce — stara niania mego pana profesora, co nie chce być młodą!
Przy tych słowach, nachyliła się i bez namysłu ucałowała serdecznie zażenowaną starowinę w oba policzki.
Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.